Jest piękna, ciepła zima… to może by tak wyskoczyć gdzieś, gdzie jest choć trochę śniegu? Nas długo namawiać do tego nie trzeba i wraz z naszym kumplem ruszamy do Andermatt, zimowego, śniegowego pewniaka i jednego z wielu zagłębi narciarskich w Szwajcarii.
Dolina Urserntal w Kantonie Uri, położona u stóp Przełęczy Świętego Gotarda (ach, tam nas jeszcze nie było!), zaliczana jest do najbardziej imponujących wysokogórskich dolin w całej Szwajcarii. Andermatt położone na wysokości 1444 m n.p.m. jest największą spośród trzech wiosek w dolinie. I rzeczywiście, na śnieg nie możemy tam narzekać. Hurra!

fot. Na stokach Nätschen
Choć w tym roku zimowo (sprzętowo) nie jesteśmy specjalnie przygotowani, wybieramy więc spokojną trasę pieszą wiodącą na Nätschen (1850 m n.p.m.). Właściwie to znajdujemy się w centrum nartostrady i sankostrady. W lecie trasy te zamieniają się w zwykłą drogę asfaltową, dostępną dla ogólnego ruchu samochodowego. Widząc wokół nas tyle saneczek mamy sami również na nie chrapkę! Niestety przy restauracji pod Nätschen okazuje się, że albo masz swoje sanki i na nich zjeżdżasz, albo trzeba było wypożyczyć je na dolnej stacji kolejki i wjechać tu z nimi gondolką… . Szkoda! Ale… jak to mówią: co się odwlecze to nie uciecze! Korzystamy więc na górze z przepięknych widoków, ładujemy się cudownymi promieniami słonecznymi i postanawiamy wracać w dół na siagę. Wszyscy w wesołych humorach zbiegamy z góry, co rusz zapadając się prawie po kolana w śniegu. Czarek wywija koziołki, orły, rzuca w nas śnieżkami. Najważniejsza jest dobra zabawa!

fot. Śnieżne pozdrowienia!