Cztery dni na zwiedzenie wszystkich ciekawych zakątków Republiki Czeskiej to stanowczo za mało. My po krótce zapuściliśmy się do kraju Habsburgów by choć trochę posmakować tego „czeskiego klimatu”. Jakie są nasze pierwsze wrażenia?
Zamki, zamki, wszędzie pełno zamków! Bynajmniej nie z piasku lecz dobrze zachowane, piękne i wyniosłe budowle – warownie, do tego stawiane w kapitalnych miejscach, gdzie nie sposób było się dostać wrogowi aby zdobyć zamek a następnie miasto.
Ale do rzeczy. Zaczęliśmy od Brna, gdzie zahaczyliśmy o Międzynarodowe Targi Caravaning Brno. Targi jak targi, choć może skala wielkości inna niż ta w Polsce, to niczym nas nie zaskoczyły, a wręcz byliśmy trochę zawiedzeni, że brak tam było caravaningu 4×4 no ale cóż… Jedziemy dalej.
Český Krumlov, miejscowość w południowej części kraju stanowi przykład małego, średniowiecznego miasteczka Europy Środkowej, którego zabytkowe centrum zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. To właśnie tam zatrzymujemy się na nasz następny postój w trasie, by choć na chwilę poczuć magię tego miejsca, popijając kawę w jednej z klimatycznych kawiarenek w samym centrum miasteczka. Nad Czeskim Krumlovem góruje ogromny zamek, który jest drugim co do zajmowanej powierzchni zamkiem w Czechach. . Cały kompleks zamkowy wraz z ogrodami na pewno wart jest paru chwil. My miasteczkiem jesteśmy zachwyceni i choć zwiedzaliśmy go w jesiennej, pochmurnej aurze, na pewno jeszcze chętnie przejazdem tam wstąpimy.

fot. Panorama z zamku na Czeski Krumlov
Jadąc rozmaitymi drogami przez Czechy, jedno co najbardziej zapadło mi w pamięć to widok dzikich jabłoni rosnących wzdłuż drogi, obsypanych małymi jabłuszkami, czasem leżącymi również i na drodze. Choć za szybami naszego kamperka często unosiła się mgła, zwłaszcza rano, to krajobraz jaki zdołałam zobaczyć, przypominał mi nasze polskie pola.
Dojeżdżamy w końcu do znanych czeskich uzdrowisk a więc Karlowe Wary i Mariańskie Łaźnie. Próżno szukać tam spokoju, ponieważ są to rzeczywiście kurorty na skalę europejską, gdzie w pięknych i zabytkowych budynkach znajdują się hotele SPA, kuszące turystów swoją bogatą w różnorodne zabiegi ofertą. Nie znaczy to jednak, że nie spróbowaliśmy tamtejszych uzdrowiskowych wód, które można popijać sobie, przechadzając się po jednym z licznych parków jakie są dostępne dla kuracjuszy. Mniaam, największym smakoszem takiej wody okazał się najmłodszy członek naszej załogi!
Mimo, że pogoda nie do końca była weekendowa, a raczej sprzyjająca siedzeniu w domu pod ciepłym kocem, to musimy przyznać, ze wcale nam to nie przeszkadzało. Właściwie dzięki takiej aurze mogliśmy trochę przetestować naszego kamperka, w którym ogrzewanie chodziło prawie non-stop i musimy przyznać, że spisał się rewelacyjnie.
Tak więc dojeżdżamy do następnej miejscowości, Loket, nad którą również góruje piękny zamek, z końca XII wieku. Co ciekawe, na zboczach góry, na której wznosi się budowla, biegają górskie kozice!
Kozice, jak się okazało, to nie jedyne zwierzęta, jakie napotkaliśmy w czasie naszej krótkiej podróży po Czechach. Nie spodziewaliśmy się, szukając już po ciemku i trochę we mgle jednego z noclegów, że rano budząc się nad jeziorkiem jesteśmy otoczeni przez …gęsi! Okazało się, że owe jeziorko graniczyło z fermą gęsi. To dlatego wieczorem ciągle nam coś kwakało za oknem, ale nie byliśmy pewni co to może być…
Kuks to już właściwie ostatni z naszych głównych przystanków w Czechach. Miasteczko to znane jest z barokowych rzeźb Mateusza Bernarda Brauna zdobiących były szpital, niegdyś rezydencję i kurort hrabiego F.A Sporka. Luksusowe uzdrowisko z pierwszymi kolonadami w Czechach i operą wenecką dorównywało sławą najbardziej znanym kurortom europejskim. Powódź, która nawiedziła te tereny spowodowała duże zniszczenie kompleksu. Jednak całość posiadłości jest w tym momencie w generalnym remoncie, tak, że podziwiać je mogliśmy tylko z pewnej odległości. Ale i tak wywarł na nas niesamowite wrażenie.

fot. Barokowy Kuks
Czechy, poukładane, czyste i zadbane, wjeżdżając na teren kraju próżno było szukać cygańskich wiosek jakie są nieodłącznym krajobrazem Słowacji. Tak więc pozornie czuliśmy się bezpieczniejsi nocując, gdzie tylko nam się podobało. Tak naprawdę jedyne czego nam w tej krótkiej podróży brakowało to pięknej letniej pogody na jaką już z utęsknieniem czekamy. Być może znowu zawitamy do Czech.