Gdy rano spoglądamy w niebo, zapowiada się całkiem obiecujący dzień. Choć przydomowy ogródek i jacuzzi do naszej dyspozycji wydają się też nie być złym pomysłem na spędzenie tego przedpołudnia, jednak … wybieramy zwiedzanie. Jesienna, toskańska pogoda z tego co do tej pory zaobserwowaliśmy jest dość zmienna i szkoda nam każdych promieni słońca, które nie będą nam towarzyszyły w trakcie wycieczek. A więc dzisiaj kierunek Siena. Czerwone miasto.
Nasz domek położony jest w niedalekiej okolicy od tego znanego i słynnego przynajmniej na całe Włochy, miasta. Toteż bez pośpiechu wsiadamy w auto i jedziemy. Po drodze podziwiamy te przepiękne (i wyjątkowe na całe Włochy, jak się potem okazuje) toskańskie krajobrazy. Samochód parkujemy na jednym z miejskich parkingów i dalej do centrum udajemy się spacerkiem.
Jak już parę razy pisaliśmy, nie jesteśmy wytwornymi zwiedzaczami miast więc po prostu postanawiamy trochę się poszwendać po głównych ulicach, może zboczyć gdzieś w jakieś małe zaułki oraz przede wszystkim zobaczyć słynne place Sieny.
Spacerując uliczkami miasta wypatrujemy na murach kamienic, herby dzielnic – contrade. Dziś jest ich tutaj 17 i każda ma swój szczególny znak, często widoczny właśnie na rogach budynków czy latarniach. Szczerze mówiąc była to dla nas niezła zabawa wyszukiwać tych kolorowych obrazków, wędrując przez miasto.
Siena wielu turystom kojarzy się z wielkim wydarzeniem zwanym Il Palio czy też Palio di Siena. To nic innego jak wyścig konny (bez siodła) wokół Placu Piazza del Campo. To rywalizacja miedzy dzielnicami, święto, które mieszkańcy przeżywają całym sercem. Uczestnicy tego wydarzenia to przedstawiciele 10 dzielnic miasta. Każdy Palio trwa 4 dni, rozpoczyna się od przydzielania koni a punktem kulminacyjnym jest wyścig. Sam wyścig trwa 3 okrążenia, podczas których wszystko jest dozwolone. Nie obowiązują więc żadne zasady, przez co ta rywalizacja na pewno do końca trzyma widzów w napięciu. Wydarzenia te odbywają się co roku 2 lipca i 16 sierpnia. Taki właśnie wyścig konny został uchwycony na dużym ekranie w przygodach James’a Bond’a w filmie „Quantum of Solace”.
Piazza del Campo jest więc miejscem tłumnie odwiedzanym przez turystów. Od razu zauważamy też jego magiczność i przyciąganie. Schodzą się tutaj ludzie różnych narodowości, w różnym wieku aby spotkać się ze sobą i pogadać czy też poczytać książkę. Chętnie na ceglanej posadzce siadają też młodzi i po prostu zajadają się lodami czy też pizzą. Super miejsce z klimatem! Aż żałujemy, że sami nie zjedliśmy tam tej przysłowiowej włoskiej pizzy!
Nasz kolejny zachwyt padł na plac Piazza Duomo. To właśnie tam powiedzieliśmy WOW, kiedy zobaczyliśmy górującą nad placem katedrę z białego marmuru Catedralle di Santa Maria Assunta. Budynek naprawdę robi piorunujące wrażenie i jesteśmy nim po stokroć bardziej zachwyceni niż katedrą we Florencji. Katedra Matki Boskiej Wniebowziętej została wzniesiona w latach 1215 – 1264 a plany jej dalszej rozbudowy przerwała epidemia dżumy z 1348 roku. Sieneńczycy mieli aspiracje wzniesienia największej chrześcijańskiej świątyni na świecie!
Po krótce pojawiają się nad naszymi głowami czarne chmury gdy zadzieramy głowy aby spojrzeć na niebo, co oznacza, że czas wracać do samochodu. Podsumowując, Siena pozostanie w naszej pamięci zdecydowanie na wielkie TAK!