Właśnie dziś jest ten najważniejszy dzień w roku, ten najbardziej wyczekany, skrupulatnie przemyślany i ten, który zdecydowanie zawsze trwa za krótko. A najgorsze to to, ze dzień go poprzedzający jest tym dniem, który jest zawsze najdłuższy i najnudniejszy i w ogóle to by go mogło nie być. A więc dziś są urodziny naszego Czarka! Dokładnie dziewiąte i ostatnia jednocyfrówka 😉
Normalnie, zapewne byłoby przyjęcie urodzinowe, tort i świeczki oraz zabawy albo wypad do jakiejś dziecięcej bawialni. Jednak z uwagi na zaistniałą wirusową sytuację, rzeczy te nie wchodzą w grę i potrzeba być więc bardziej kreatywnym w dobrym zagospodarowaniu tego jakże ważnego dnia. Bo w końcu jest to dzień dla dziecka niezwykły!

fot. Pączek oreo
My jednak długo się nie zastanawiamy i postanawiamy urodziny naszego Czarka spędzić w górach. Obieramy kierunek na Entlebuch i jedziemy w stronę jednego z zagłębi narciarskich tego rejonu. Dziś wdrapujemy się na Fürstein ( 2039 m n.p.m. ), położony na granicy kantonów Lucerna i Obwalden. Jest wczesna wiosna, choć ciepła, rejony te obfitują jeszcze w śnieg. Jednak mamy nadzieje, że to pasmo górskie już od śniegu będzie częściowo wolne. Hmm… jak się później okazało, nie było to takie oczywiste.

fot. Widoki ze szczytu Fürstein
Autem wspinamy się na znaczna wysokość 1300 m n.p.m. i tam zostawiamy je na parkingu pod górską restauracją Alprestaurant Stäldeli. Już tu jesteśmy w sercu gór i już tu zaczynają się fajne widoki. Czerwony szlak wiedzie na początku głównie przez las. Cały czas podchodzimy w górę. Zaczyna się i śnieg, który na razie jest miłym dodatkiem do wędrówki. Pierwszy postój robimy na jednej z polan, pod pasterską chatą. Jest nam mega gorąco a słońce jeszcze bardziej nas dogrzewa. Spod tych zabudowań jest już niedaleko do jeziorka Sewenseeli, przy którym usytuowany jest mały kamienny kościółek. Docieramy do tego płaskowyżu i tam spotykamy więcej turystów, którzy widać w pełnym słońcu, zbierają energię przez wyjściem na sam szczyt. Jeziorko jest jeszcze przykryte śniegiem, więc na pierwszy rzut oka wydaje się jakby go tam wcale nie było.

fot. Jeziorko Sewenseeli jeszcze pod śniegiem
Na szczyt Fürstein mamy stąd 1h 15 min. Jest tyle śniegu, że drogowskazy wydają się być takie malutkie! Czaro dumny, staje obok nich i wcale nie jest od nich dużo niższy 😉 I odtąd zaczyna się prawdziwa wspinaczka na sam szczyt. Idziemy po wydeptanych śladach, właściwie prosto w górę, bez żadnych zakosów. Przed nami w oddali widzimy innych turystów, którzy co rusz, jak i my przystają by złapać choć chwilę oddechu. Im wyżej jesteśmy, tym bardziej odsłaniają się przed nami coraz piękniejsze widoki. I to właśnie te widoki motywują nas do wychodzenia w górę. Na szczęście w planach mamy powrót inną trasą, oby tylko nie tak stromą jak ta!

fot. Trochę urosłem
Docieramy do przełęczy, z której już nie daleko jest na szczyt. Tu śniegu jest zdecydowanie mniej. Właściwie znajdują się tu tylko gdzieniegdzie jego płaty. Druga strona góry to właściwie pionowa skała, szlak prowadzi prawie tuż przy jej krawędzi. Podchodzimy chwilę do góry, gdzie zaczepia nas jedna z turystek, która wraca spod szczytu i mówi, że jest tam dość dużo śniegu i nie da się objeść tej góry i wracać jej drugą stroną do parkingu. Tu występuje lekka wymiana zdań między mną a Mariuszem i jednak postanawiamy iść na szczyt i tam zobaczymy, którą drogą wracać.

fot. Wspinamy się ostro pod górę
Meldujemy, że szczyt został osiągnięty! Tutaj śniegu nie ma prawie wcale i nawet okazuje się być tu bardzo przyjemnie. Podziwiamy widoki. Naszym oczom ukazuje się cała panorama 360o ośnieżonych gór, od Pilatusa aż do Berneńskich Alp. Jest przepięknie! I w takich oto cudownych okolicznościach odśpiewujemy naszemu Czarkowi sto lat!!! Czaro jest naprawdę szczęśliwy a jako prowizoryczny torcik dostaje od nas pysznego pączka Oreo (prawdziwy tort ze świeczkami będzie dopiero wieczorem). To są dopiero fajne urodziny, prawda? Z oddali widzimy kolejnych turystów, którzy podchodzą pod szczyt z drugiej strony, gdzie tego śniegu jest zdecydowanie mniej. Niemniej okazuje się, że szlak, którym chcieliśmy zejść w stronę samochodu w tych zimowych warunkach nie istnieje. Schodzimy więc częściowo wydeptaną trasą, tą którą przyszli na szczyt ludzie od jego drugiej strony a następnie z powrotem kierujemy się na zamarznięte jeziorko i kościółek. Tą drogą, choć trochę na przełaj, zejście nie jest tak ostre jak podejście, którym wcześniej szliśmy i w wesołych nastrojach docieramy do płaskowyżu. Stąd czeka na nas już spokojna droga w dół, prosto do auta. Musimy przyznać, że dzisiejsza wycieczka naprawdę nas wymęczyła!

fot. Fürstein zdobyty!
PRZYDATNE INFORMACJE
- Parking: Restauracja Alprestaurant Stäldeli
- Czas: 4h 15 min
- Dystans: 12 km
- Szlak czerwony