Do Londynu przybywamy tylko na chwilkę. Nie ma mowy o całodziennych wędrówkach po mieście i zaglądania we wszystkie jego zakamarki, te bardziej znane i te mniej. Ale za to jesteśmy we wspaniałym towarzystwie naszej koleżanki Moniki (Łukasz, biedak akurat musiał pracować ;( ), która Londyn zna lepiej od nas i właściwe na szybkości nas po nim oprowadza. Uff… przynajmniej nie musimy sami błądzić 😉

fot. Monika
Londyn był i nie był w planie naszej podróży po Wielkiej Brytanii. Nie myśleliśmy o nim na serio, ponieważ jest tak wielki i tyle w nim rzeczy do zobaczenia, że początkowo mieliśmy sobie go odpuścić i kiedyś w przyszłości zrobić sobie tutaj city break. Ale, że wygospodarowaliśmy trochę czasu, to właściwie czemu nie zobaczyć go już teraz?

fot. Londyn
Szwędamy się między chyba najbardziej rozpoznawalnymi punktami miasta. Zaczynamy od London Eye. Gdy tutaj znowu zawitamy, musimy do niego wsiąść i zobaczyć panoramę miasta z góry. Mijamy Buckingham Palace, oglądamy zmianę warty królewskich wartowników w śmiesznych czapeczkach. Obchodzimy w kółko Big Ben’a , próbując go jakoś przyzwoicie sfotografować. Docieramy do Tower Bridge. Most naprawdę robi wrażenie a ilość turystów kręcących się w jego okolicach, jeszcze większe.

fot. Tower Bridge w Londynie
Wpadamy do londyńskiego metra. No bo jak tu ominąć taką atrakcję? Zwłaszcza, że przejażdżka metrem to jedna z większych atrakcji dla naszego Czarka. A dla nas, dorosłych większy fun dostarcza nam jazda czerwonym Duble Decker. Siadamy na górze w pierwszym rzędzie ;P Duże wrażenie zrobiły na nas również miejskie kamienice, wąskie a wysokie, często też ładnie zdobione.
Jednak zdecydowaną większość miasta zwiedzamy na nogach. Po całym dniu łażenia nasze nogi odmawiają nam prawie posłuszeństwa a patrząc na mapę udało nam się zobaczyć jego zaledwie mały wycinek… Londyn jest miastem, w którym jeszcze na pewno się pojawimy. Tym razem dopiero go trochę liznęliśmy. Londyn! A więc do zobaczenia!