W drodze powrotnej z Barcelony, postanawiamy troszeczkę zwolnić i po łebkach przyjrzeć się jednemu z bardziej rozpoznawalnych wybrzeży Morza Śródziemnego w całej Europie. O Lazurowym Wybrzeżu, znanym również pod nazwą Riwiera Francuska, słyszał chyba każdy. Region ten, znajdujący się we francuskiej Prowansji, rozciąga się od miejscowości Cassis na zachodzie, ulokowanej niedaleko znanej Marsylii aż po włoską granicę.
Choć byliśmy tam właściwie tylko przejazdem, udało się nam zobaczyć parę znanych miejsc oraz nocować w jednej z bardziej znanych miejscowości całego wybrzeża.
Saint-Tropez
Do Saint Tropez zawitaliśmy późnym popołudniem. Właściwie czasu starczyło nam tylko na spacer po marinie i miasteczku o zachodzie słońca. Jedno co od razu nas zniechęciło to ogromne tłumy ludzi, korek wjazdowy do miasteczka oraz trudności w znalezieniu parkingu dla naszego samochodu. Miejsce to powinno się nam chyba przede wszystkim kojarzyć z niezapomnianą rolą Louisa de Funes z serii filmów o żandarmie. Udajemy się więc pod komisariat policji, który pamiętamy z niebieskiego ekranu. W budynku znajduje się obecnie Muzeum Żandarmerii i Kina w Saint-Tropez. Poza tym, w wąziutkich kamieniczkach w centrum miasteczka znajduje się wiele bardzo ekskluzywnych sklepów z ciuchami czy biżuterią dla tych z dużym zasobem „zielonych” w portfelu.
Cannes
Kolejne bardzo znane miejsce na francuskim wybrzeżu za sprawą jednego z bardziej prestiżowych festiwali filmowych na całym świecie. I to chyba wystarczy aby przyciągać do tego miasteczka ogromne tłumy turystów. Poza wcale nie okazałym Pałacem Festiwalowym z czerwonym dywanem, Aleją Gwiazd (są tu odciski dłoni Wajdy i Polańskiego), wzgórzem, z którego rozciąga się ładny widok na całe miasteczko oraz okazałą plażą, nie ma tutaj czego szukać. Mimo to decydujemy się na nocleg w tym miejscu, ponieważ do włoskiej Ligurii ( gdzie planujemy nasz ostatni przystanek przed domem) mamy jeszcze kawał drogi. Jesteśmy totalnie zawiedzeni cenami hoteli, które znajdują się również poza ścisłym centrum. Po prostu jest drogo a standard jest taki jaki był tu dobre 30 lat temu. Co więcej, zdumieni dowiadujemy się, że w restauracji przy porcie gdy zamawiasz pizzę, dostajesz… pół pizzy. O cenie nie będę już wspominać. Na szczęście, po dłuższych poszukiwaniach udało się nam znaleźć przyzwoitą włoską pizzerię, gdzie serwowano pizzę w całości. Oj chcemy już być we Włoszech!
Nicea
Wreszcie znajdujemy się w stolicy Lazurowego Wybrzeża. Chyba od razu mam wrażenie, że to jest takie miejsce, do którego jeszcze kiedyś wrócimy. Na taki krótki City Break. Nie inaczej, bo tak samo jak Barcelona, wydaje się być idealnym połączeniem „ wypoczynku” w mieście oraz plażowania. Tym razem jednak nie mieliśmy za dużo czasu na zwiedzanie Nicei. W szybkim tempie udało się nam zaledwie przejść się kawałek promenadą zwaną Promenadą Anglików, liczącą aż 7 km. Zobaczyliśmy trochę Stare Miasto, w tym Plac Masséna, uważane za centralny punkt miasta i targ. Na owym placu znajduje się bardzo oryginalna instalacja nosząca nazwę „ Rozmowy w Nicei”, stworzona z siedmiu kolumn i umieszczonych na nich postaci ( w nocy są podświetlone). Całość nawiązuje do siedmiu kontynentów. Nicea to miasto wielokulturowe i z całą pewnością otwarte na turystów z różnych stron świata. Poprzez swoją różnorodność ( bo otoczone jest również wzgórzami z pięknymi punktami widokowymi i trasami spacerowymi) na pewno każdy znajdzie tutaj coś dla siebie i na pewno nie będzie się nudził!