Choć to nie pierwsze nasze wiosenne podrygi, to korzystając z długiego majowego weekendu tym razem obieramy kierunek na północ. W poszukiwaniu słońca docieramy więc aż nad Morze Północne. Holandię, tą stosunkowo małą, poprzecinaną wodnymi kanałami krainę, odwiedzamy po raz pierwszy. I musimy przyznać, że jesteśmy wprost zachwyceni. Pomimo, że jest płaska jak okiem sięgnąć i próżno tu szukać jakichkolwiek gór czy większych pagórków, to jednak ma coś w sobie. Bezkresne zielone pola, na których wypasane jest bydło oraz wszechobecne konie sprawiają, że krajobraz wygląda dosyć sielankowo. Do tego dodajmy wprost przepiękne małe ceglane jak również drewniane domki, ślicznie zadbane oraz sieć przecinających pola, wodnych kanałów. Wszystko to sprawia, że naprawdę można poczuć się jak w bajce. A gdy jeszcze pomyślimy o niekończących się ścieżkach rowerowych, wijących się poprzez te cudowne krajobrazy to już na pewno każdy miłośnik roweru przyzna, że jest w raju 🙂
A o to co udało się nam zobaczyć w ciągu 4 dni.
NATIONAAL PARK DE LOONSE EN DRUNENSE DUINEN

fot. Nationaal Park de Loonse en Drunense Duinen
Tu trafiamy pierwszego dnia. Miejsce to jest szczególne, ponieważ w środku lasu wyrasta przed nami… piaszczysta pustynia. Wyglądem przypomina polską Pustynię Błędowską. Wokoło rosną sosny a większe lub mniejsze wydmy porośnięte są trawami czy też małymi krzaczkami. To miejsce, które przyciąga wielu Holendrów na spacery, jazdę rowerem czy też przejażdżkę konną. Wielu przyjeżdża tu z koszami pełnymi smakołyków by rozłożyć się na piasku i popiknikować. My spotykamy tu również miłośników wszelakiej maści psów, które w jedynej pobliskiej sadzawce urządzają sobie psie zabawy. Miejsce naprawdę godne polecenia!
MORZE PÓŁNOCNE

fot. Plaża Maasvlaktestrand
Jest cudowne! Kilometrowe, szerokie piaszczyste plaże często zakończone wydmami tak bardzo przypominają plaże polskiego Bałtyku. Holenderskie wybrzeże sprawdzamy w paru miejscach. Choć wydaje się być nieco monotonne, bo piasek ciągnie się i ciągnie to jednak za każdym razem kiedy wyskakujemy z auta i lecimy w stronę morza, krzyczymy „Wow jaka wielka plaża!” Nadmorskie miejscowości przyciągają rzesze ludzi chcących odpocząć wśród szumu fal. Już teraz w maju w słoneczny weekend na plażach panował spory ruch. Jednak miasteczka nie są aż tak zabudowane bazą hotelowo-noclegową co nasze polskie czy też każda inna mieścina na południu Europy. Przez to pozostaje specyficzny klimat, który jeszcze bardziej podkręcają wszelakiej maści surferzy parkujący swoje busy i kampery na przyplażowych parkingach. Odwiedzamy między innymi miasteczko Egmond aan Zee również dysponujące ogromną plażą i parkiem z piaszczystymi wydmami. Zaglądamy także w okolice portu Rotterdamu z jakże przepięknym krajobrazem oraz plażami, na których można spotkać nawet foki.
KINDERDIJK

fot. Wiatraki w Kinderdijk
Taak! Wiatraki! W końcu w pełni możemy podziwiać prawdziwe holenderskie wiatraki. To chyba główna atrakcja Holandii, zaraz za tulipanami. Kinderdijk to wieś na terenie której znajduje się skansen z 19 wiatrakami wpisanymi na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wioska położona jest na polderze, do którego osuszenia zbudowano właśnie sieć wiatraków. Jest to zarazem największe skupisko wiatraków w Holandii. Wstęp na teren zabytku jest bezpłatny, chyba, że interesują nas inne formy zwiedzania tej atrakcji, tj. płynięcie łodzią wzdłuż kanałów oraz odwiedzenie dwóch wyszczególnionych wiatraków i przyjrzenie im się z bliska.
AMSTERDAM

fot. Amsterdam
Stolica Holandii. Będąc w tym kraju nie sposób ją ominąć. Do Amsterdamu przyjeżdżamy na dobrą przedpołudniową kawę. Spacerujemy wzdłuż miejskich wodnych kanałów podziwiając zbitą zabudowę starych kamienic. A w nich znajduje się moc przeróżnych sklepów sprzedających zarówno suweniry jak i odlotowe ciasteczka, barów, restauracji, lokali oferujących usługi dla panów. Miasto to ma swój jedyny w rodzaju klimat, jakże inny od większości wielkich europejskich miast. No i przede wszystkim nie możemy zapomnieć też o rowerach! Jako, że jest to główny środek transportu są one wszędzie w ogromnej ilości!
ZAANSE SCHANS

fot. Bajkowe Zaanse Schans
Kolejne wiatrakowe zagłębie, choć już trochę w innej formie. Tu furorę robi przede wszystkim sama wioska zbudowana z prześlicznych malutkich domków. Dobre miejsce na popołudniowy odpoczynek.
GOUDA

fot. Przepiekny ratusz w mieście Gouda
Brzmi znajomo prawda? Gouda to nie tylko nazwa sera, ale także holenderska miejscowość, w której ten ser powinno się wyrabiać. Ale czy tak naprawdę jest tam robiony, hmm tego nie wiemy. Za to mieścina ta jest bardzo sympatyczna, z prawdziwym sklepowym deptakiem prowadzącym prosto do małego ryneczku. Tam zaś znajduje się cieszący oko ratusz. Akurat trafiamy na targi garncarstwa, toteż rynek wypełniony jest prawie po brzegi straganami z garncarskim rękodziełem.
TULIPANY

fot. Tulipany przyuważone w okolicach Egmond aan Zee
Na koniec nie mogło zabraknąć też tulipanów. Choć szczytowy sezon jest już za nami a najsłynniejszy Park Keukenhof, w którym przede wszystkim można podziwiać te przepiękne kwiaty jest już zamknięty (w tym roku otwarty do 13 maja) to przypadkiem udało nam się znaleźć resztki z tulipanowych pól. W drodze do Egmond aan Zee ( a właściwie parę wiosek przed nim) wypatrzyliśmy kolorowe dywany ostatnich kwitnących tulipanów. I tylko w wyobraźni mogliśmy zobaczyć jak też pięknie musiały wyglądać te wszystkie pola i okoliczne domki skąpane w tych cudownych tulipanowych kolorach. A więc tulipany może w przyszłym roku?
PRZYDATNE INFORMACJE:
Autostrady – bezpłatne, wyjątek podwodny 6,6 km tunel Westerscheldetunnel, koszt 5 EUR w jedną stronę
Paliwo – benzyna ok. 1,64 EUR
Nasze noclegi
Czy w Holandii da się spać na dziko? Tak i nie. Ponieważ mamy auto posiadające walory do weekendowego spania, chcieliśmy je tak też wykorzystać. O rozbijaniu namiotu na dziko można raczej zapomnieć, chyba, że ma się mega dużo czasu na gruntowne penetrowanie każdej odwiedzonej okolicy. Ale czy to w ogóle ma sens? Pozostaje camping. Z autem czy też kamperem da się, choć to też do najłatwiejszych nie należy, zwłaszcza jeżeli chcemy mieć ładny widok a nie spanie na zwykłym przydrożnym parkingu samochodowym. Często jest też tak, że przydrożne pastwiska i pola są ogrodzone lub poprzecinane wodnymi kanałami, co uniemożliwia podjechanie pod las itp. Przy plażach spotykaliśmy się często z ogrodzonym rezerwatem przyrody i płatnymi parkingami. Jednak nie dostrzegliśmy też znaków zakazu kamperowania czy nocowania tak namiętnie stawianymi jak np. na Sardynii. Z odrobiną szczęścia udało nam się znaleźć parę fajnych miejsc na nocleg:
- przepiękna miejscówka u wrót portu Rotterdam, parking pod ogromnymi wiatrakami GPS N 51°58’55.1928” E
- Park Hemmeland w obszarze Parku Waterland, to super miejsce na zrobienie ogniska czy też grilla, przyjeżdża tu tez dużo mieszkańców z Amsterdamu, my spaliśmy tu 2 noce GPS 52°27’29.3″N 5°03’03.6″E
2 Komentarze. Zostaw komentarz
Świetne foty! Mnie Holandia urzekła różnorodnością oferty na tak małej powierzchni…
Dokładnie, to jest małe państwo a ma wiele do zaoferowania i każdy znajdzie coś dla siebie! Najbardziej urzekły nas przede wszystkim piękne, małe domki Holendrów… mają coś w sobie!