Gdzieś mniej więcej w połowie drogi między plantacją herbaty Choui Fong Tea a przejściem granicznym w Mae Sai znajduje się bardzo fajne miejsce. Małe jeziorko otoczone bajecznym krajobrazem, w którym możemy karmić mniejsze i większe rybki. Zaś gdy sami zgłodniejemy do dyspozycji mamy tajską kuchnię obwoźną czy też posiłek w bambusowej chatce nad brzegiem tegoż jeziora, gdzie posmakujemy również w tajskiej kuchni 😛

fot. Widok na knajpke Tham Sao Hin Reservoir przy jeziorze
Nad Tham Sao Hin Reservoir ( Jezioro Ang Kep Nam Wat Tham Khao Hin Phayanak ) przybywamy wczesnym przedpołudniem by przycupnąć na chwilę na poranną kawę i pyszne śniadanie, a które było tak dobre i tak go było dużo, że właściwie nazwalibyśmy je obiadem 😉 To tutaj właśnie Czarek postanawia, że będzie hodował w przyszłości rybki, bo tak strasznie spodobało mu się ich karmienie. Po chwilach zachwytu nad tymi wodnymi zwierzątkami i krótkim spacerze do świątyni w grocie, położonej na drugim brzegu jeziora, wsiadamy do auta. Daleko nie jedziemy, bo mijamy tylko parę ulic i parkujemy przed kolejną świątynią. A ta zdecydowanie należy do małp.

fot. Tham Pla Cave
Tham Pla Cave zwana Monkey Temple to prawdziwe królestwo człekokształtnych. Na parkingu nie widzimy ani jednej małpy lecz gdy tylko przekraczamy bramy świątyni jest już ich cała masa! A co najmniej tyle co zwiedzających. Na teren świątyni wchodzę z mlecznym shakiem, który zaraz zostaje mi odebrany właśnie przez … małpę. I lepiej było go oddać bez zbędnej walki, bo małpy tutaj czują się naprawdę pewne siebie. Każdy z naszej trójki sięga po kij, które są tu zresztą specjalnie przygotowane dla odwiedzających aby móc w razie potrzeby odgonić się od natrętnej małpy.
Wspinamy się po chyba tysiącu stromych schodach, prowadzących do groty ukrytej wysoko w pobliskiej skale. Tam też znajduje się skromna świątynia a otaczające ją tereny strzegą małpy. Obserwujemy jak skaczą po drzewach, jak huśtają się na lianach, jak się przekomarzają między sobą. Słuchamy ich wrzasków i wypatrujemy przy tym także całkiem małe małpki. Tylu małp w ich naturalnym środowisku jeszcze nie widzieliśmy. To naprawdę lepsze niż jakiekolwiek zoo!

fot. Małpy w Tham Pla Cave
Nasz zachwyt nad małpami sięga prawie zenitu. Już z powrotem na dole, wypatrujemy budki, w której można kupić wiaderka z orzeszkami ziemnymi oraz banany przeznaczone jako pokarm dla małp. Wybieramy banany i postanawiamy pokarmić nimi zwierzęta. I tu uwaga, przekonujemy się jakie małpy są złośliwe i niebezpieczne! Przekazując wiaderko z owocami Czarkowi, jedna z małp podbiega do niego i odgania go ręką, jakby bała się, że to on dostanie wszystkie banany. Pisk Czarka jeszcze bardziej ją złości i drugi raz go zaczepia wyciągając swoje pazury. Dopiero gdy kije idą w ruch i interwencja również jednej tajskiej staruszki skutkuje pozbyciem się natrętów! Całe szczęście, że nie okazała się jeszcze bardziej agresywna i nie chciała go ugryźć, bo zrobiłoby się naprawdę nerwowo! I tym sposobem stwierdzamy, że małpy robią jednak głupie figle i trzeba na nie bardzo uważać, bo w końcu są to dzikie zwierzęta. A nasze pierwsze bliskie spotkanie z tymi zwierzętami zaliczamy jednak do mniej udanych zwłaszcza dla Czarka.