Do kolejnego noclegu w miasteczku Otranto znów przybywamy późnym wieczorem. Jest już ciemno. Nasze lokum znajduje się nieco dalej od centrum i jedziemy do niego wąskim, trochę wyboistym asfaltem. Po bokach drogi rosą chyba wysokie trawy. Gdzie my jedziemy?? Na miejscu pierwsze witają nas psy – dzielni ochroniarze hoteliku. W sumie nie bardzo wiemy, gdzie wylądowaliśmy ale pani szybko wskazuje nam nasz pokój i ścieli jeszcze przy nas łóżka.
Następnego ranka odkrywamy gdzie tak naprawdę jesteśmy. Willa, w której mieszkamy przypomina nam nieco hacjendy rodem z Ameryki Łacińskiej czy europejskiej Hiszpanii. Wygląda całkiem nieźle jak na lata, których zapewne już ma całkiem sporo. Pieski, które nocą przywitały nas dość hucznie, okazały się być całkiem miłe i za każdym razem przybiegały do nas jak tylko podjeżdżaliśmy pod kwaterę.
Zanim wsiądziemy do samochodu postanawiamy trochę zwiedzić naszą najbliższą okolicę i wybieramy się na krótki spacer. Już po chwili docieramy do wybrzeża i naszym oczom ukazuje się hipnotyzująco niebieskie morze! Linia brzegowa jest tutaj skalista i bardzo nierówna. Próżno szukać tutaj prawdziwej plaży. Jeszcze chwila spaceru po niewygodnych skałach i zawracamy. Wybieramy się na przejażdżkę autem.
Torre dell’Orso
To mała miejscowość wypoczynkowa z dostępem do plaży. Linia brzegowa przyciąga tutaj turystów, którzy mogą podziwiać piękne formacje skalne u samego wybrzeża. Jedną z większych atrakcji dla tych odważnych jest Grotta della Poesia. To nic innego jak basen skalny wypełniony wodą, do którego można wskoczyć. Tym razem, tak jak i wcześniej na wyspie Thassos nie odważyliśmy się skakać w czeluścia groty. Tylko sobie popatrzyliśmy jak robią to inni 😉 Spacerując tutaj wybrzeżem można odkryć parę ciekawych formacji skalnych.
Zamek Castel del Monte
Przybywamy tutaj przedpołudniem. Droga wiedzie przez apulskie równiny. I dopiero właściwie w miejscu gdzie według google ma znajdować się zamek, wyłania się przed nami małe wzniesienie otoczone lasem. Jak mówi historia, Castel del Monte to zamek zbudowany w pierwszej połowie XIII wieku przez cesarza Fryderyka II Hohenstaufa. Uznawany jest za jedno z najdoskonalszych dzieł architektonicznych średniowiecza. I rzeczywiście! Jego charakterystyczny kształt i wykonanie naprawdę wzbudza zachwyt. To zamek idealnie symetryczny, z ośmioma ośmiokątnymi wieżami, z ośmioma komnatami na każdym z dwóch poziomów i ośmioma oknami. W 1996 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Niestety nie udaje się nam zobaczyć tego zamku od środka, gdyż pandemiczne czasy zakazały sprzedaży biletów na miejscu. Trzeba było zarezerwować je online a i wejście odbywało się z przewodnikiem o określonych godzinach. Stwierdziliśmy, że nie jesteśmy aż takimi miłośnikami zamków i pojechaliśmy dalej… . Ale niewątpliwie jest to bardzo ciekawa i chyba jedyna taka budowla południowych Włoch. Ciekawostkę stanowi fakt, że wizerunek zamku znajduje się na rewersie włoskiego eurocenta. Przy zamku mamy do dyspozycji płatny parking i małą restaurację.
Plażowanie
Wybrzeże Apulii oferuje niezliczoną ilość pięknych plaż. I tak całe wybrzeże począwszy od Bari aż po sam koniuszek włoskiego obcasa można by bez końca penetrować i zjeżdżać co rusz na małą plażę ozdobioną pięknymi skałami. Ponieważ nie mieliśmy tyle czasu, na tak swobodne plażowanie i szukanie tej idealnej pod każdym względem plaży, wybraliśmy więc na spędzenie miło popołudnia naszą miejską plażyczkę. Co prawda plaża ta była przedzielona na pół parawanem mówiącym, że jedna jej cześć jest płatna a druga nie, to nie zwróciliśmy za bardzo na to uwagi i po prostu rozłożyliśmy się tam gdzie było więcej miejsca. To są chyba przywileje podróżowania po sezonie?