Niestety mieszkając w naszym polskim klimacie w czasie zimy cierpimy na brak słońca i tego cudownego ciepełka, które nam te słoneczne promyki dostarczają. Do tego dochodzą jeszcze bardzo krótkie dni i smog, który w ostatnich latach naprawdę stał się tu w Krakowie rzeczą tak uciążliwą i jednomyślnie kojarzoną z zimą w mieście, nie mówiąc już o jego antyzdrowotnych właściwościach. Toteż długo się nie zastanawiając postanowiliśmy choć na chwilę uciec z tego ponurego miejsca w poszukiwaniu radości i tego przytulnego ciepełka:)

fot. Wszędzie palmy
Tym razem wybór padł na Wyspy Kanaryjskie nazywane przez starożytnych Wyspami Szczęśliwymi a dokładnie na Teneryfę – największą z całego archipelagu. Co więcej leżąca u północno-zachodnich wybrzeży Afryki, wyspa ta jest częścią Hiszpanii gdzie sezon na turystów trwa przez cały okrągły rok. To nasz taki pierwszy samolotowy zryw wakacyjny, nie licząc również zimowego Egiptu parę lat wcześniej. Tym razem nasz kamperek musiał zimować w mieście sam, czekając na ciepłą wiosnę. Mimo, że na wyspie łezka w oku nieraz się nam zakręciła, widząc stado kamperów zaparkowanych przy niejednej z plaż, to naszych nowych wakacji wcale a wcale nie żałowaliśmy.
Całe przedsięwzięcie okazało się banalnie proste. Najpierw zakup biletów lotniczych, potem trochę gimnastyki z wynajęciem apartamentu przez internet, ponieważ nawet w zimie jest tam dość spore oblężenie i nie zawsze łatwo jest znaleźć coś w dobrej cenie. My trafiliśmy w dziesiątkę z naszym małym mieszkankiem w osiedlu małych bloków w cichej miejscowości Palm-mar niedaleko hucznego turystycznego wybrzeża Costa Adeje. Na koniec zostało już tylko zaklepanie również w sieci samochodu w jednej z wypożyczalni na całe 8 dni. To właśnie nasze all inclusive!
Teneryfa jest tak małą wyspą, że nocleg w jednym miejscu i codzienny dojazd do wybranych atrakcji w zupełności wystarczy i wcale nie jest uciążliwy. Z jednego końca wyspy na drugi autostradą jedzie się 60 minut. Drogi są dobrej jakości, choć często kręte i strome ale za to wszystkie są bezpłatne. Kierowca? Każdy da radę, jednak bywają miejsca, gdzie trzeba się trochę pospinać zwłaszcza przy mijaniu się z samochodem z naprzeciwka. I kwestia tego czy lubi się jeździć krętymi, górskimi drogami z pięknymi przepaścistymi widokami 🙂 Z Albanii czy Czarnogóry znamy jednak dużo bardziej wymagające odcinki! Nasz Hyundai I20, który pachniał jeszcze nowością z 7 tysiącami kilometrów na karku, dawał sobie świetnie radę na każdej z dróg. Warto jeszcze zaznaczyć, że większość samochodów poruszających się po wyspie to te z wypożyczalni. Łatwo je rozpoznać po naklejkach firm użyczających te pojazdy. Dobrze więc być trochę wyrozumiałym, ponieważ nie wszyscy turyści są wytrawnymi kierowcami i czasem jazda za takim nowicjuszem może trochę denerwować 😉

fot. Jedna z wielu dróg w głębi Teneryfy
Jeżeli chodzi o przyziemne przyjemności, to zacząć trzeba koniecznie od picia. Tu przede wszystkim celebruje się picie przeróżnych napoi, siedząc w nadmorskiej knajpce i spoglądając na bezkresny ocean. Cafe con leche czy malutkie cafe solo przypominające espresso to podstawa. Co ciekawe na Teneryfie dopuszcza się jazdę samochodem z 0,5 promila. Toteż napicie się orzeźwiającego piwka ( regionalne Dorada ) w przydrożnej kantynie czy knajpie należy tu do porządku dziennego. A jeżeli chodzi o coś dla podniebienia to przede wszystkim są to ryby, kuchnia dla turystów czyli wszystkie śmieciowe jedzenia typu burgery i McDonald’sy oraz kuchnia hiszpańska reprezentująca różnego rodzaju paelle ( tą kanaryjską dostaliśmy z mięsem z królika) oraz wszelkiego rodzaju tortille czyli omlety z ziemniakami. Ceny jednak nie należą do najtańszych i za danie główne trzeba dać od 7 Euro w górę. Tydzień jedzenia „na mieście” zdecydowanie uszczupla portfel.

fot. Jedna z przydrożnych kantyn
I co nieco o pogodzie bo to przecież rzecz ważna. Wieczna wiosna czy wieczne lato? Będąc tam w najzimniejszym okresie temperatura nie spadała poniżej 22 stopni pana Celsjusza oczywiście w cieniu. I czego chcieć tu więcej? Woda w oceanie idealna do kąpieli a lekki wietrzyk, który czasem zawiał był zdecydowanie przyjemny. A ponieważ na wielu plażach obserwować można było dość potężne fale, nie brakowało też surferów zmagających się z wodami oceanu. Teneryfa jak i inne wyspy archipelagu są idealne do uprawiania tego sportu.

fot. Surferzy o zachodzie słońca na Teneryfie
I jeszcze na koniec o ludziach, kanaryjczykach, którzy uśmiechnięci zawsze krzyczeli na powitanie ola! Tyle słońca, to i buzia zawsze uśmiechnięta. I my turyści z całej Europy też!
Teneryfa tak jak reszta Archipelagu Wysp Kanaryjskich ma podłoże wulkaniczne. Powstała w wyniku wybuchów podwodnych wulkanów. Na wyspie podziwiać możemy największy z pozostałych wulkanów, Pico del Teide, który równocześnie jest najwyższym szczytem górskim Hiszpanii. Teneryfa zachwyca przede wszystkim niezwykłą różnorodnością krajobrazów, które z każdym przebytym kilometrem zmieniają się jak w kalejdoskopie. Nic więc dziwnego, że nazywana jest kontynentem w miniaturze. Ale o tym jeszcze słów kilka wkrótce.
Ceny na Teneryfie w styczniu 2016 roku:
- 3 osobowy apartament z pełnym wyposażeniem – ok. 44 Euro/ doba
- Wynajęcie średniej klasy samochodu jednej z miejscowych wypożyczalni – ok. 8,5 Euro/ doba
- Paliwo (cena za litr) – ok. 0,95 Euro
- Drogi i autostrady – bezpłatne 😀
- Piwo – 1-1,5 Euro (0,5-0,75 l )
- Kawa – mniej więcej 1,50 Euro w knajpkach
- Obiad w knajpie – od 7 Euro za danie główne, paella na 2 osoby 25 Euro – zauważyliśmy, że nie ma różnicy w cenie obiadu zamawiając go na głównej, turystycznej ulicy, z dala od centrum czy nawet na lotnisku
- Frytki – ok. 2,50 Euro
- Banany – ok. 1- 2 Euro za 1 kg
- Papaja – ok. 1,30 – 2 Euro za 1 kg
- Awokado – ok. 2,80 Euro za 1 kg
Na zakupy polecamy Superdino, miejscowy market, dużo tańszy niż znany wszystkim Lidl
Zobacz również: