Jako że Albania jest jeszcze miejscem dość dzikim jak na kraj europejski, można znaleźć tam zakątki, które na pewno spodobają się osobom szukającym ciszy i spokoju oraz chcących wypocząć na łonie natury z dala od cywilizacji. Jednym z takich miejsc jest Półwysep Rodonit oddalony od Durres o jakieś 50 km w kierunku północnym.
Dojazd do półwyspu jak na warunki albańskie jest całkiem przyzwoity. Prowadzi tam wąska, asfaltowa droga wijąca się między pagórkami i wsiami. Po drodze mijamy znaki kierujące nas na średniowieczny kościół Skanderbega i ruiny zamku, które właśnie znajdują się na samym końcu półwyspu. Asfalt kończy się dopiero przy szlabanie, gdzie pobierana jest drobna opłata za wjazd na teren graniczący z plażą i dostępem do morza.
Gdy już ten szlaban przekroczymy, znajdujemy się w istnie cudownym i dzikim miejscu z widokiem na morze i ośnieżone góry. Na terenie półwyspu oprócz wspomnianego kościoła i ruin zamku Rodonit, możemy oglądać całkiem spore bunkry, budowane za czasów Envera Hodży oraz gigantyczny schron, służący teraz rybakom do osuszania sieci.
Przy kościele bije źródło słodkiej wody a na okolicznych łąkach pasą się owce. Jedynym mankamentem są wszechobecne śmieci, zwłaszcza przy plaży, które niestety szpecą i mogą zniechęcić do plażowania.