Zobaczyć prawdziwą pustynię zawsze nam się marzyło. Wreszcie mogliśmy nie tylko zobaczyć ale też i poczuć drugą największą pustynię piaszczystą na świecie – Takla Makan! Nazwa tej ogromnej piaskownicy pochodzi z języka ujgurskiego i oznacza „miejsce łuków” a jej powierzchnia wynosi 270 tys. km² co w przybliżeniu równa się powierzchni Polski. No ale jak tu jechać kamperem po piasku?
Jesteśmy w Chinach. Tu takich problemów nie ma. Autostrad jest od groma. Pustynia jest więc w pełni ujarzmiona i aby ją objechać możemy wybrać sobie jeden z trzech wariantów dróg. Górna trasa prowadzi z Kaszgaru przez miasto Aksu do Bayingolin i dalej już do depresji turfańskiej na wschód kraju. Pustynię można również objechać od strony południowej, z Kaszgaru przez Chotan i dalej drogą na wschód lub przejechać przez sam jej środek skręcając w Chotan na północ w stronę Kuoa. My, ponieważ chcieliśmy bardzo zobaczyć Takla Makan w pełni, zdecydowaliśmy się na dłuższą trasę właśnie przez sam środek pustyni. Naszym późniejszym celem było miasto Urumczi.
Jechaliśmy na dwa kampery, gdyż reszta samochodów wybrała drogę całkiem off-roadową wzdłuż koryta jednej z rzek. Tu trochę było nam przykro, że nasz kamperek jest niestety jednonapędówką… Jednak trochę „pocieszyliśmy się” gdy dowiedzieliśmy się, że kamper 4×4 ważący 5 t , jeden z naszej załogi rajdowej, nie poradził sobie w piaskach pustyni i musiał zrezygnować z dalszej eksploracji Takla Makan. Czyżby pustynia nie była aż tak łaskawa dla kamperów?
W każdym razie jazda super asfaltem przez środek pustyni tez zła nie była. Temperatura powietrza dochodziła do 45 stopni Celsjusza. Gdzieniegdzie widać było na horyzoncie małe wiry piaskowe. Wjeżdżając w nie naszym Boxerem można było poczuć lekkie zawirowania. Jednak piękna pogoda i niebieskie niebo nie trwały długo…
W połowie drogi złapała nas burza piaskowa, która trwała przez ponad 100 km! Zrobiło się ciemno, widoczność ograniczyła się do mniej więcej jednego metra, tak, że ledwo widzieliśmy auto przed nami. Zastanawialiśmy się tylko czy jechać dalej w takiej aurze czy zatrzymać się gdzieś na poboczu i próbować przeczekać tą burzę. Jednak zdecydowaliśmy się podążać za jednym z tirów. Miejscami widzieliśmy stojących na poboczu kierowców motorów, osłaniających się od piaskowego wiatru.
Gdy burza piaskowa zaczęła wyraźnie słabnąć, okazało się, że na naszej trasie wiodącej przez środek pustyni znajduje się posterunek policji! Oczywiście panowie musieli nas dokładnie sprawdzić jak również i nasze dokumenty, także postój zajął nam ładnych parę minut zanim nas puścili. Kto by się spodziewał?
Późnym popołudniem burza całkowicie ustała i znów wyszło słońce. Na powrót zrobiło się niebieskie niebo, także postanowiliśmy poszukać noclegu. Tym razem śpimy na stacji benzynowej przy kawałku zielonej roślinności i wielkich kurkach z drogocenną w tych rejonach wodą.
2 Komentarze. Zostaw komentarz
Bardzo ciekawy blog:) Fajnie jest widzieć pary podróżujące z dzieckiem:)
Viola! Staramy się wspólnie z naszym synem aktywnie spędzać wolny czas i pokazywać mu ten piękny świat… bo naprawdę warto! 🙂 A wspólne podróżowanie to niezapomniane przeżycie. Pozdrawiamy i życzymy również wspaniałych przygód! 🙂