Lato stoi pod znakiem wakacji samochodowych w Hiszpanii. Celem jest Barcelona, która marzyła się nam już od jakiegoś czasu. W końcu nadąża się okazja aby to marzenie po prostu zrealizować. W tym roku również stawiamy na powolne podróżowanie. A na przekór naszym dotychczasowym upodobaniom zamierzamy w samej Barcelonie spędzić prawie tydzień. Zero dodatkowej jazdy, listy miejsc, które musimy koniecznie zobaczyć „po drodze”. Po prostu slow travel!
No i wiecie co? Zakochaliśmy się! To miasto naprawdę wydaje się być fantastycznym miejscem! Znajdujemy się tutaj w szczycie sezonu turystycznego ( co prawda sezon na covida również ciągle trwa) oraz w czasie rzekomych największych upałów. I musimy przyznać, że jest tu naprawdę całkiem przyjemnie! Dzikie tłumy turystów nie atakują nas a gorąca, którego mogliśmy się spodziewać, bijącego wprost od murów, wcale nie odczuwamy. Miasto to ma niesamowicie dobrze rozwiązaną politykę ruchu drogowego. Ten praktycznie tutaj w centrum nie istnieje. Dobrze rozwinięta sieć dróg a do tego metro i infrastruktura rowerowa oraz opcja hulajnóg elektrycznych na dobre pozbyła się korków w mieście. Jesteśmy naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczeni. Nasze auto parkujemy więc w pierwszy dzień na hotelowym parkingu i w czasie naszego pobytu prawie w ogóle go nie używamy.
Barcelonę zwiedzamy więc bardzo powoli, nie skupiamy się stricte na najważniejszych jej zabytkach, po prostu odkrywamy ją po naszemu. Co rusz zaglądamy do przydrożnych knajpek na świeży sok z pomarańczy czy też drobne tapas. Hitem Barcelony niewątpliwie jest plaża miejska, ciągnąca się prawie w nieskończoność. Delikatny, żółciutki piasek wydaje być się wręcz idealnym do plażowania. Nie uwierają tutaj leżaki i parasolki, można więc spokojnie znaleźć trochę przestrzeni dla siebie.
I tą właśnie przestrzeń czujemy chodząc po mieście. Już parę razy nabieramy się na to, że mówimy – to chyba takie miejsce, w którym moglibyśmy zamieszkać 😉 Serio! Jest tutaj chyba naprawdę wszystko czego potrzeba do życia a przede wszystkim mega dużo energetycznego słoneczka!
Do punktów, które musieliśmy obowiązkowo zaliczyć, należał stadion piłkarski Camp Nou. Co prawda nie udało się nam w tym okresie wybrać na mecz, ale wycieczka po stadionie również była niemałym przeżyciem dla Czarka. Może kiedyś pojawimy się tutaj specjalnie z myślą o piłce nożnej? A do tego zakupiona pamiątkowa koszulka z Messi, legendą Barcelony, okazała się być ostatnią taką, ponieważ po naszych wakacjach Leo zmienił barwy klubu ;P No cóż…
Tak plątając się po tej Barcelonie docieramy do różnych znanych jej zakątków. Podziwiamy Sagrada Familia, która ciągle jeszcze znajduje się w budowie począwszy od roku 1882. Przechadzamy się opodal znanych budowli zaprojektowanych przez Antoniego Gaudiego: Casa Mila, Casa Vicens, Casa Batllo. Spacerujemy po równie znanym Parku Gruell, zaprojektowanym również przez tego katalońskiego mistrza. Z dachu Plaza de toros de las Arenas ( w środku znajduje się centrum handlowe a na taras budynku można dostać się zupełnie za free) spoglądamy Plac Hiszpański Placa d’Espanya. Spacerujemy najsłynniejszą aleją Barcelony – La Rambla, wysadzaną platanami promenadą, łączącą Plac Kataloński z portem. Spoglądamy na Barcelonę z innej perspektywy, z góry Tibidabo, na której znajduje się neogotycka bazylika Sagrat Cor oraz wesołe miasteczko. Udajemy się również na drugie wzgórze Barcelony – Montjuic, na którym króluje zamek o tej samej nazwie. Oczywiście zwiedzamy również ogromny port Barcelony. Miejsc wartych zobaczenia jest tu naprawdę bez liku, ale chyba największą frajdę sprawia nam plażowanie!