Wklepujemy w nawigację wcześniej wygooglowane koordynaty. Nawigacja start! Jedziemy i jedziemy wyobrażając sobie jak też będzie wyglądała nasza dzisiejsza miejscówka na nocleg. Ma być trochę lasu, mały kanion i stara, nieczynna kopalnia… Jadąc, ciągle zbliżamy się do dość wyróżniającej się góry na tle całego krajobrazu. Mówimy do siebie, że przecież kanion czy też kopalnia może znajdować się właśnie u stóp tej góry. Nagle nawigacja z dobrej asfaltowej drogi karze nam skręcać ostro w lewo, w drogę całkiem leśną.

W drodze ku szczytowi Supramonte

fot. W drodze ku szczytowi Supramonte

Ok, jedziemy dalej, takich dróg przecież szukaliśmy! Przeprawa przez las, dość stromą i pochyłą, prowadzącą ciągle w górę drogą okazała się dość fajna i cieszyliśmy się, że tu akurat zwykła osobówka nie wjedzie. Do czasu aż nasz szlak połączył się z nieco lepszą, wybetonowaną trasą…  Nawigacja pokazywała ciągle przed siebie do góry, Jechaliśmy więc dalej ale niestety trochę rozczarowani już tą łatwizną. Pięliśmy się i pięliśmy w górę. Było popołudnie. Mijało nas paru turystów z plecakami schodzących w dół. Potem zobaczyliśmy też parę samochodów. Mariusz już nie był tak wniebowzięty jak na początku. Myślał, że też tu będzie choć taki malutki off-road a okazało się, że podjeżdżają tu zwykłe osobówki. No cóż 😉

Przy naszej bazie biwakowej pod Supramonte

fot. Przy naszej bazie biwakowej pod Supramonte

Dojeżdżamy w końcu do wyznaczonych koordynatów. Haa zatrzymujemy się w śród innych, zwykłych samochodów. Ale zaraz zaraz, gdzie jest ten mały kanion i kopalnia ? Po nich ani śladu. Za to znajdujemy się zaraz pod skałami ogromnej góry, którą cały czas widzieliśmy z drogi jeszcze całkiem na dole. Jest cudowna! I wiecie co, najlepsze jest to, że prawie na sam jej szczyt prowadzi droga! Już całkiem kamienista, kręta, wąska i dość przepadzista ale jest!

Przepadziste zakręty

fot. Przepadziste zakręty

Miejsce doprawdy super! Supramonte, bo o niej mowa, to świetna baza wypadowa na kolejne górskie szklaki. A przy tym na sporą wysokość wyjeżdża się właśnie samochodem. Czego chcieć więcej? Nocleg mieliśmy więc pierwsza klasa. Co prawda, miejsce to mimo, iż nie byliśmy w sezonie, okazało się dość oblegane przez Sardyńczyków, to jednak dla takich widoków każdy by się skusił.

Polski szlak pod Supramonte

fot. Polski szlak pod Supramonte

Znalazłszy kawałek równego terenu, zaparkowaliśmy nasz samochód tuż obok kamiennej chatki i wybraliśmy się na krótkie rozpoznanie terenu. Kamienista droga pięła się jeszcze w górę. Teraz już odsłonięta, wznosiła się ponad koronami drzew. Spacer doprowadził nas na sam koniec owej drogi, gdzie znajdowała się tylko mała zawrotka dla aut. Przed nami rozpościerał się widok na cały płaskowyż.

Z widokiem na płaskowyż Supramonte

fot. Z widokiem na płaskowyż Supramonte

Rano obudziło nas słońce. Co więcej temperatura w nocy była całkiem przyjemna. Zdecydowanie jednogłośnie stwierdziliśmy, że było cieplej niż gdy budziliśmy się tuż przy plaży. Gdy wygramoliliśmy się z naszego hotelu zobaczyliśmy, że jesteśmy ponad chmurami! Świetne są takie poranki! Pohasaliśmy trochę między drzewami, zjedliśmy porządne śniadanie i wybraliśmy się jeszcze na przejażdżkę w górę. A tam już tylko te piękne widoki…

, , ,

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wprowadzić prawidłowy adres e-mail.

Menu