Tajlandia samochodem w 18 dni

Jest zima, Święta Bożego Narodzenia a my po dwóch latach powracamy do Azji. Tym razem nieco bardziej na południe i nieco bardziej „ na luzie”. Choć nie do końca, bo przed nami napięty grafik całego przedsięwzięcia. Ach, no tak, bo mamy do dyspozycji zaledwie 18 dni po wylądowaniu a ten kraj taaki duży.  A ponieważ jak zwykle z każdego wyjazdu chcemy wycisnąć jak najwięcej to też tym razem obijać się zamiaru nie mamy. No może troszeczkę…  I co najważniejsze, uznając, że własny środek lokomocji pozwoli nam tego czasu trochę więcej zaoszczędzić a do tego da nam jeszcze więcej swobody w przemieszczaniu się, toteż na cały pobyt w Tajlandii postanowiliśmy wynająć samochód! Taak, lokalnemu transportowi powiedzieliśmy zdecydowanie nie! A mimo, że Tajlandia właśnie do korzystania z publicznych środków lokomocji jest wręcz idealna i znana (bo jest to tu bardzo łatwe i popularne) uważamy, ze do jazdy samochodem jest równie dobrze przygotowana. A poza tym samochody (zwłaszcza te własne) to my lubimy.

Nasza czerwona strzała
fot. Nasza czerwona strzała

Nasza czerwona strzała na kolana nie biła, ale jako małe zwrotne autko wszędzie radziło sobie całkiem nieźle. Minus jedyny to strasznie mały bagażnik, który zdołał pomieścić jedynie nasz jeden wielki turystyczny plecak. Uff dobrze, że więcej bagażu ze sobą nie mieliśmy 😉  No dobra, drugi minus to brak ogrzewania! w samochodzie. A uwaga były momenty kiedy by się rzeczywiście przydało! Za oknem o zgrozo! deszcz (a byliśmy okresie pory suchej) więc w środku zaparowane szyby. Komfortowo można by odparować je ciepłym powietrzem ale niestety z braku tego udogodnienia klima, która chodziła, robiła nam w kabinie zbyt duży chłód. Ach i oczywiście w naszych oczach pojawiała się od czasu do czasu lekka nutka zazdrości gdy patrzyliśmy na mijające nas wszędzie piękne, prawie nowiutkie pick’upy czy też SUVy , których w Tajlandii naprawdę nie brakuje. No cóż, na drodze byliśmy malutkim „pierdzi kółkiem” ale o to się wcale nie martwiliśmy bo stan dróg na to pozwalał i nie było obaw żeby nasze autko nie dało sobie rady gdzieś na trasie. „ Wow to Wy tym chcecie z Chiang Rai do Krabi dojechać?”  – dziwił się właściciel małego hoteliku na północy kraju, w którym nocowaliśmy. No tak, chyba podróże samochodem nie są w kraju Tajów zbyt popularne. I tak też rzeczywiście było na drodze, pojazdy z wypożyczalni spotykaliśmy bardzo rzadko.

Wszechobecne pick-up'y
fot. Wszechobecne pick-up’y

Kierowco pamiętaj, że panuje tam ruch lewostronny! Auta są jak najbardziej przystosowane do tej sytuacji ( bo są miejsca na świecie gdzie nie zawsze to wychodzi) a jedyne co może się kierowcy mylić to zamienione kierunkowskazy z włącznikiem wycieraczek – to już kwestia wczucia się w nową rolę kierowcy-rajdowcy. Choć skupienie kierowcy sięgać zenitu nie musi ( może trochę w Bangkoku), ponieważ Tajowie jeżdżą raczej przepisowo  i w znanym nam europejskim stylu – do Chińczyków im daleko! Północ kraju trochę bardziej freestylowo, za to południe już całkiem grzecznie. Trąbienie? – tak ale nie za często i raczej służące podkreśleniu – „Uwaga jadę, nie puszczę Cię!” albo „ Uwaga wyprzedzam!”. Długie światła – również serwowane sporadycznie ( to także nie to co Chiny czy Kirgistan gdzie jazda na długich światłach była notoryczna).

Buddyjska świątynia
fot. Buddyjska świątynia

Muszę tu wspomnieć również o tajskiej policji, która była doskonale widoczna na drogach w całym kraju a szczególnie na północy. Nie chodzi tu o patrole czy też ukrywanie się ich w krzakach z suszarką w ręce i czyhających tylko na wyciągnięcie rączki po pieniążki. Tu policja drogowa ma swoje posterunki na wjeździe do każdego miasta czy miasteczka. Są dobrze oznakowani i widać już z daleka, że choć kontrola wizualna przeprowadzona przez jednego z funkcjonariuszy nas nie ominie. A jak! Siedzi ich z 6 na plastikowych stołeczkach przy plastikowym stole usłanym przekąskami, termosem z kawą czy herbatą i zapasem zimnej wody butelkowanej. Oczywiście siedzą pod daszkiem tak, żeby słońce za bardzo nie raziło a czasem jeden albo 2 ucina sobie drzemkę na hamaku przywiązanym do drzewa obok. I tak cały dzień zlatuje. Czasem przy posterunku jest zwężenie drogi wjazdowej lub wyjazdowej i do tego dokumenciki do kontroli a czasem przejeżdża się bez przeszkód. Jednak zaznaczam, że my jako biali turyści na szczęście ani razu nie byliśmy proszeni o pokazanie jakichkolwiek dokumentów, choć raz widzieliśmy jak kontrolowali innych białasów na skuterach. Co tak naprawdę sprawdzają i czemu ich posterunki są tak liczne, tego niestety nie wiemy. Jedno jest pewne, daleko im do reżimu jaki panował za chińską granicą. Ufff…  I chyba przez to można się też czuć tam bezpiecznie.

Czarek i jego słonie
fot. Czarek i jego słonie

A więc jaki był nasz plan? Zobaczyć jak najwięcej a więc uczknąć trochę z północy kraju i też z południa. Lista ciekawych miejsc była ogromna jednak trzeba było ją sprowadzić do rozmiarów rzeczywistych oraz pogodzić logistycznie z ilością kilometrów jakie musieliśmy pokonać w czasie podróży z północy na południe i z powrotem ( Bangkok – Krabi – Bangkok ok. 1565 km). Większość ludzi chcących przemieścić się właśnie w tych kierunkach wybiera nocny pociąg lub krajowy lot. My aby nie robić takiej ilości kilometrów na raz kombinowaliśmy nocleg gdzieś pośrodku, które wypadło nam na trasie w obydwie strony w Chumphon. Resztę planowaliśmy na zasadzie 2 czy 3 dniowych przystanków w miejscach strategicznie dobrych do zwiedzania. Ponieważ zdawaliśmy się trochę na spontaniczność toteż tylko pierwsze 4 noclegi po przylocie mieliśmy już wcześniej zarezerwowane, dalej zaklepywaliśmy spanie z dnia na dzień przez internet na portalach , z którym nie było w Tajlandii najmniejszych problemów.

W końcu morze!
fot. W końcu morze!

PRZYDATNE INFORMACJE

Samochód Suzuki Swift automat: całkowity koszt wypożyczenia na okres 18 dni w AVIS ( wypożyczalnia na lotnisku): £310.68 ( bez ubezpieczenia )

Paliwo – średnio 27 THB za E20 benzyna, LPG również na stacjach jest dostępne. My tankowaliśmy zawsze na stacji z logo niebieskiej kropelki, gdzie bez problemu można było płacić kartą, zawsze znajdował się również tam bankomat i sieciówka 7eleven, w której można było wszystko kupić, na stacji również znajdowały się kibelki

Opłaty za drogi: bezpłatne, wyjątkiem są bramki na wjeździe do Bangkoku ok.40 / 50 THB za osobówkę

Azja z dzieckiem, Podróże z dzieckiem, Tajlandia, Tajlandia samochodem, Tajlandia z dzieckiem

Podobne wpisy

2 komentarze. Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wpisać prawidłowy adres e-mail.