Autostradą przedzieramy się przez wysokie góry aby dotrzeć do tego już bardziej cywilizowanego zakątka Chin a więc tego tysiąc razy bardziej zaludnionego i zurbanizowanego. Znajdujemy się w środkowej części kraju, która paradoksalnie zaczyna przypominać nasz Zachód Europy ale w wydaniu XXL. A to dopiero początek… I tam też w jednym z paromilionowych miast, Lintong Xi’an czeka na nas atrakcja nie byle jaka.
To właśnie dla Terakotowej Armii, określanej mianem Ósmego Cudu Świata wjeżdżamy do tej ogromnej urbanistycznej dżungli. I tu Chiny wychodzą naprzeciw nam turystom, nie pozwalając się zagubić w gąszczu tych wszystkich chińskich znaczków, które zewsząd tu człowieka otaczają i znaki drogowe pisane są również w języku angielskim! Po prostu bajka! Teraz to już na pewno nie zbłądzimy.
Kamperem podjeżdżamy prawie pod samo muzeum i udaje nam się zaparkować przy drodze, nie płacąc żadnego haraczu, którego żądają nawet właściciele przydrożnych sklepów, gdy wcześniej podjeżdżamy pod jeden z nich. Przed terenem należącym do Muzeum Armii Terakotowej oczywiście znajduje się dość duży parking jednak jest on również niemało oblężony. Przez bramę wejściową ciągną tłumy ludzi. I tu zaobserwować możemy już m.in. Amerykanów, Niemców a nawet i polskie wycieczki. Zrobiło nam się naprawdę przyjemnie widząc nasze zachodnie twarze pośród Chińczyków;)
Teren muzeum to ogromny park z alejkami prowadzącymi do trzech dość dużych budynków, gdzie znajdują się terakotowe figury bądź miejsca w których dawnej się znajdowały. Oczywiście jest też wersja dla leniwych, która zakłada przejazd mini busikiem do docelowych budynków.
Pomimo, iż wydaje się, że atrakcji będzie co niemiara, szybko okazuje się, ze tak naprawdę tylko w jednym z budynków jest naprawdę co podziwiać. To tam z górnych tarasów możemy zobaczyć całą Terakotową Armię cesarza Qin Shi Huangdi liczącą tu ok. 2 tysięcy żołnierzy w pełnej odsłonie. Część eksponatów zamknięta jest w muzealnych gablotach w salach obok głównej hali ale dzięki temu możemy z bardzo bliska zobaczyć pojedyncze figury. Bo do całej armii aż tak zbliżyć nam się nie uda. Mimo to obserwowanie z góry tych tysięcy chińskich żołnierzy robi wrażenie zwłaszcza gdy pomyślimy sobie, że wszystkie te postacie są dziełem rąk człowieka. Na terenie wykopaliska znajdują się również stanowiska archeologiczne, ponieważ część z figur jest odrestaurowywana na miejscu. Do dyspozycji turystów są również prezentacje multimedialne, które pokazują dzieje całej Terakotowej Armii. I pomyśleć, że takie cuda znajdowały się niegdyś pod ziemią…a ile jeszcze pozostało nieodkrytych…
A po wyjściu z muzeum przechodzimy do strefy bazarkowej z tysiącem pamiątkowych bibelotów związanych nie tylko z Armią ale i z całymi Chinami. Jedzenia też nie brakuje a my spragnieni i chcąc się trochę ochłodzić fundujemy sobie lody z … McDonald’s.