trasa nr.1 – Los Gigantes, Masca, Punta de Teno
Znajdujemy się co prawda na Teneryfie ale nic nie stoi nam na przeszkodzie aby przenieść się w krajobraz prawie identyczny jak w Andach Peruwiańskich w dalekiej Ameryce Południowej. Tym razem będzie to masyw górski Teno, który ukrywa w sobie takie perełki jak miejscowość Masca, okrzykniętą tu miniaturką słynnego Machu Picchu.

fot. Masca – Teneryfa
Zachodnia część wyspy, którą postanawiamy zobaczyć, to najbardziej naturalna i dziewicza cześć Teneryfy. Tu nie ma autostrady. Za to jeździ się drogami, wijącymi się wokół gór, nieraz schodzącymi nad sam bezkresny ocean. Poruszając się z południowego wybrzeża w stronę północy drogą TF-47 nasze oczy spostrzec mogą ciekawe zmiany krajobrazu, z płaskiego, łatwo dostępnego wybrzeża wypełnionego prawie po brzegi kurortami w coraz bardziej górzysty i dzikszy teren.
Nagle ni stąd ni zowąd wyrastają przed nami ogromne skały, pionowo spadające prosto do oceanu. Acantilados de los Gigantes, bo o nich mowa to potężne, wznoszące się na ponad 600 m n.p.m. Klify Gigantów utworzone przez zastygłą lawę. Świetnie są widoczne z punktu widokowego znajdującego się na drodze TF-454. Na szczęście miejsca tego nie sposób przegapić, ponieważ jest dobrze oznakowane tabliczką z nazwą Mirador de los Gigantes. Miejsca na samochód również nie brakuje, także nie ma problemu z postojem na zdjęcia i podziwianie 😉

fot. Acantilados de los Gigantes- Teneryfa
Jadąc dalej docieramy do miasteczka Santiago del Teide, w którym skręcamy już w same góry aby dotrzeć do naszego kanaryjskiego Machu Picchu. Droga staje się coraz bardziej kręta. Góry porośnięte są w większości palmami, różnego rodzaju kaktusami, w tym opuncją i innymi egzotycznymi dla nas roślinami, pojawia się tez sosna kanaryjska, drzewo o wysokiej odporności na ogień. Na wysokości 600 m n.p.m. docieramy w końcu do miejscowości Masca. Warto przybyć tu przy dobrej pogodzie, w pełni podziwiając to urokliwe miejsce, które zdaje się być nie zakłócone nawet sporą ilością przybywających tu tłumnie turystów. Z wioski tej biegnie szlak Barranco de Masca, schodzący nad sam ocean na plażę leżącą u samych stóp potężnego klifu. Jeżeli decydujemy się na zejście i powrót trzeba zarezerwować sobie ok. 6 godzin. My rezygnujemy z trekkingu, ponieważ mamy jeszcze plany na dalszą cześć dnia.
Przemieszczamy się w kierunku zachodnim, docierając do najdalej wysuniętego na zachód krańca Teneryfy – przylądka Punta de Teno. To jedno z najstarszych miejsc wypływu lawy na wyspie. Targany silnym wiatrem półwysep, gdzie fale z wielką siłą rozbijają się o czarną wulkaniczną plażę to najbardziej surowe i dziewicze miejsce na całej wyspie. Miejscu dodaje uroku latarnia morska, wyrastająca z pumeksowych skał targanych przez burzliwy ocean. Droga TF-445 do Punta de Teno wiedze między pionowymi ścianami skalnymi, zabezpieczonymi ogromnymi siatkami przed odkruszaniem się kamieni z jednej strony a kilkusetmetrową przepaścią z drugiej. Pokonuje się też tunel wydrążony w skale. Trasa ta została ponownie otwarta w sierpniu 2015 roku, po wykonaniu stosownych zabezpieczeń zmniejszających ryzyko osuwania się kamieni. Nie zaleca się jazdy w czasie silnych wiatrów bądź deszczu. Za to gdy już dotrzemy na miejsce możemy podziwiać znane nam już Acantilados de los Gigantes z trochę innej perspektywy. Widoki są naprawdę warte przybycia tutaj choć na chwilę.

fot. Widok na Los Gigantes z półwyspu Punta de Teno